sobota, 1 grudnia 2012

Mówiąc co myślisz krzywdzisz mnie?

Wczoraj na przerwie obiadowej w pracy rozmawialiśmy z koleżanką na temat ludzkich zachowań (czyt. plotki, obgadywanie). Dodam krótki opis aby przybliżyć realia: ona Irlandka, ja Polak, oboje pracujący w firmie w UK, wykształceni, umysły ścisłe. Ona dość gorliwa katoliczka, choć całkiem otwarta na inne punkty widzenia i skora do rozmowy. Ja, mam nadzije, otwarty na różne punkty widzenia ateista (z wyboru). Koleżanka podsumowała dyskusję słowami: "może to i fajnie, że ludzie są tak różni, pewnie bóg stworzył nas takimi aby było ciekawie", na co ja dodałem "albo matka natura". Spuściłą głowę, jej twarz z uśmiechniętej nagle przekształciła się w zasmuconą, poczułem że zrobiłem coś złego. Zaczęliśmy nowy temat...

Wróciłem do domu i zacząłem się zastanawiać, czy źle postąpiłem. Przecież ja nie poczułem się urażony gdy ona powiedziała, że to bóg stworzył Świat, więc dlaczego miałbym się czuć źle gdy nie zgodziłem się z jej punktem widzenia i wyraziłem swoją opinię? Przecież każdy ma do tego prawo! Teraz zdałem sobie sprawe, że ja tak zachowuję się od kiedy odrzuciłem wiarę wtłaczaną od dziecka i zostałem ateistą. Ba, wydaje mi się, że sami wierzący oczekują od nas, żebyśmy obchodzili się z nimi jak z dziećmi które wierzą w św. Mikołaja - ja Ci mogę wmawiać, że on istnieje, ale Ty ani się waż powiedzieć mi prawdy bo bede płakał! Wydaje mi się, że już czas traktować wierzących jak dorosłych, w pełni rozwiniętych ludzi. Szkoda, że trzeba walczyć aby uznano, że stwierdzenie "X istnieje" ma takie same prawa jak "X nie istnieje".

1 komentarz:

Katarzyna Kaczmarek pisze...

Weszłam tutaj pierwszy raz i już muszę się zgodzić. Kiedy katolicy bardzo głośno mówią do mnie, że bóg istnieje, to jest to wyrażanie poglądów. Kiedy ja powiem, że nie istnieje, to dyskryminuję katolików albo obnoszę się z ateizmem. To jeden z wielu aspektów życia i kontaktów międzyludzkich, który jeszcze na jakiś czas pozostanie dla mnie tajemnicą.