piątek, 2 grudnia 2011
Pytanie do B.
Kuba W. w swoim programie zadał Nergalowi pytanie o co by zapytał boga gdyby jednak okazało się, że istnieje. Jako odpowiedź Adam podał jedną ze znanych, filozoficznych zagadek o ciężkim kamieniu. Pomyślałem sobie, że gdyby o mnie chodziło to zapytałbym "co zaraz powiem?", aby sprawdzić czy wszechmogący zna przyszłość i czy ja mam wolną wolę. Jednak później stwierdziłem, że nie zadałbym żadnego pytania. Ja bym oznajmił najwyższemu, że delikatnie rzecz ujmując nie jest najlepszym opiekunem swoich kreacji. Jako prymitywnie jeszcze wyewoluowane stworzenie jakim jest człowiek, z moim własnym poczuciem dobra i zła byłbym znacznie lepszym władcą wieczności. Pomijając już ofiary boga ze Starego Testamentu (może był młody i głupi, chciał się wyżyć i w Nowym Testamencie dojrzał), to przecież ludzkość doświadczyła mnóstwo zła w ciągu swojego istnienia. Liczbę ofiar samych tylko wojen i ludobójstw w prawie 200 000 historii Homo Sapiens można pewnie szacować w miliardach, a do tego dochodzą katastrofy, choroby, głód, czy sporadyczne ofiary morderstw albo tortur. Jak na istotę, której pstryknięcie palcem powoduje cuda (ktoś dostał piątkę z matematyki, a ktoś inny został zupełnie uzdrowiony), to chyba ma mało czasu żeby interesować się naszym losem. Ja mogąc wszystko, w jednej milisekundzie bym sprawił, że wszyscy będą szczęśliwi - proste co? Najwyraźniej nie, bo wtedy wierzący mi zarzucają, że nie rozumiem boga. Pewnie miedzy innymi z tego powodu zostałem ateistą. Wychodzi na to, że oni muszą rozumieć jego postępowanie wyśmienicie, skoro nadal trwają w wierze. Według mnie to po prostu nie możliwe, aby tak zła itota istniała, a jeśli istnieje to ja nie chce jej znać.
Radioaktywny spacer
Palacze strasznie się burzą gdy niepalący dążą do wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publiczych. Tak trudno im zrozumieć, że nie chcemy być truci idąc rzez miasto, stojąc na przystanku, czy tym bardziej przebywając w zamkniętym pomieszczeniu. Przecież nikt im nie broni palić, my tylko chcemy aby nie truli nas. Czy tak trudno zrozumieć, że nie chce wdychać dymu papierosowego idąc na uczelnie? Ciekawe czy gdyby ktoś z wiaderkiem plutonu (tak wiem, plutonu nie sprzedaje się na wiaderka, ale to hipotetyczna sytuacja) spacerował sobie po parku też nie mieliby nic przeciwko negatywnemu wpływowi substancji na otoczenie...
środa, 30 listopada 2011
Nie zabijaj!
Najbardziej prawicowa i konserwatywna partia w Polsce chce przywrócić karę śmierci. Pomijając już fakt, że znowu znaleźli aneks to ich świetego dekalogu to nadal trudno mi uwierzyć w ich łatwość mówienia o zabiciu drugiego człowieka. Ja wiem, że systemowi więziennictwa przydały by się pewne zmiany - praca więźniów na własne utrzymanie, zwiększenie wyroków za przestepstwa, ale nadal daleki jestem od pomysłu uśmiercania. My jesteśmy ci dobrzy, więc co odróżniałoby nas od morderców gdybyśmy ich zabijali? Z tego samego powodu nie bijemy sprawców pobić, nie torturujemy sprawców tortur, nie gwałcimy gwałcicieli, czy nie okradamy złodziei. Już Gandhi stwierdził, że zasada oko za oko uczyniłaby cały Świat ślepym. Jesteśmy tylko ludźmi i każdy ma prawo do błędu oraz sprawiedliwego procesu. Kara śmierci nie jest karą, jest tylko zemstą i najbardziej prymitywnym wyjściem, z którego ludzkość już dawno powinna wyrosnąć.
środa, 23 listopada 2011
Transport publiczny
Osoba otyła zajmuje więcej miejsca w autobusie, czy pociągu. Jej ciężar powoduje również większe zużycie paliwa w porównaniu z pasażerami o prawidłowej lub niskiej masie ciała. Uważam więc, że cena biletów w publicznych środkach transportu powinna być proporcjonalna do wagi. Mogłoby to być zachętą do zdrowszego trybu życia. Ludzie, których otyłość spowodowana jest chorobą powinni mieć stosowne ulgi.
Zdrowie
Wdychanie dymu papierosowego powoduje raka, choroby serca i mnóstwo innych problemów. Nigdy natomiast nie slyszałem o bezpośrednich negatywnych skutkach przebywania w towarzystwie osób pijących alkohol. Skąd więc zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych z równoczesnych przyzwoleniem dla palaczy dymiących nam w twarz?
niedziela, 13 listopada 2011
Przyszłość
Wyobrażaliście sobie kiedyś przyszłość? Ja oprócz faktów jak:
- całkowita wykluczenie kłamstwa;
- eliminacja wszystkich chorób;
- tak zaawansowana empatia, że widząc zdarzenie odczuwamy je fizycznie/psychicznie (połączenie wszystkich mózgów?);
- wiedza osiągnie poziom 100%, wierzenia 0%;
- odpowiednie środki będą włączały/wyłączały możliwość prokreacji u danej jednostki;
- nieśmiertelność - brak starzenia się lub możliwość przeszczepu mózgu do nowego ciała;
- nie wyobrażam sobie fizycznej podróży w czasie, ale wydaje mi się że będziemy potrafili obejrzeć wybrany moment z przeszłość jakbyśmy tam byli;
- każdy będzie roobił co będzie lubił, nie musząc się tego wstydzić - brak norm moralnych, brak wstydu i uprzedzeń, koniec anonimowości.
Myślę sobie jeszcze, że najbardziej rozwinięte istoty (ludzie, a może nasi potomkowie) maksymalnie zbliżą się do naszego wizerunka boga. Chodzi mi głównie o wszystkowiedzę, jednak to nie bedzię takie magiczne przepowiadanie przyszłości, a nudne, naukowa wyliczanie zdarzeń. Po prostu warunek, że wiedza osiągneła 100%, sprawi że będziemy potrafili obliczyć co stanie się zaraz, a co później. Każdy będzie znał swój los, ba!, będzie nawet znał los swojego jeszcze nienarodzonego pra^n-tej wnuka.
piątek, 5 sierpnia 2011
Wakacyjny sierpień
Wygrzewając się na plaży, zmuszony do wdychania ohydnie śmierdzącego i trującego dymu z papierosów obmyślałem projekt "pOpierDos'a" - urządzenia o wyglądzie papierosa, wydzielające nieprzyjemny zapach odchodów. Usiadłbym obok takiego palacza (czynnikiem krytycznym jest sprawdzenie z której strony wieje wiatr) i pozwoliłbym pOpierDos'owi działać. Palacz ma przewagę, bo jego dym zwiększa u otaczających go ludzi ryzyko występowania raka i chorób serca, więc mója mieszanka musi być na prawdę odrażająca - choć nieszkodliwa (nie licząc nudności oczywiście)!
Myślę, że ludzie wierzący chwaląc księży i krytykując przy tym naukowców powinni sobie zadac pytanie co zawdzieczamy jednym, a co drugim.
Dlaczego osoby religijne tak dążą do raju, przecież już raz z niego zrezygnowali!
niedziela, 10 kwietnia 2011
Finałowy kwiecień
Ludziom religijnym tak trudno zrozumieć jak ktoś może nie wierzyć w nadprzyrodzone istoty. Postaram się to wytłumaczyć na prostym przykładzie. Czy gdy widzimy pusty stół to stwierdzamy, że nic na nim nie ma, czy wierzymy że na pewno stoi na nim niewidzialna szklanka? Zdaję sobię jednak sprawę, że religia wpajana od najmłodszych lat jest najlepszym sposobem wywodzenia logiki w pole.
Koncepcja nieba jest taka, że tam każdy musi być szczęśliwy. Jeśli nawet był(a)byś tam jedyną osobą, a cała Twoja rodzina i znajomi wylądowali by w piekle i tak będziesz szczęśliwy(a). Z tego wynika, że duszki przebywające w niebie nie mogą mieć wspomnień, bo wiązałoby sie to również z negatywnymi (smutnymi) uczuciami (np. tęsknota), które nie mogą tam występować. Te wspaniałe zaświaty do których tak dążą ludzie wierzący muszą być zatem przepełnione zombie, które nie są w stanie przeżywać żadnych innych uczuć. W czym więc koncepcja teistyczna jest lepsza od ateistycznego niebytu po śmierci? Gdyby okazało się jakimś cudem, że jest życie wieczne a mi dano by wybór to na pewno zdecyduję się na piekło. Wolę przeżywać autentyczny smutek, niż sztuczne szczęście. Na tym polega właśnie racjonalizm - zamiast kolorowych bajek preferujesz prawdę choćby nie wiem jaka była.
Kilka tygodni temu byłem w kinie na "Battle: Los Angeles". Fabuła filmu bardzo podobna do "Independence Day" - kosmici atakują Ziemię w swoich super statkach, ale my i tak ich pokonujemy. Uważam to za bardzo naiwną wizję, bo do cywilizacji przemierzającej Wszechświat wiele nam brakuje. Ja wyobrażam sobie to tak jakby teraźniejsze wojsko zaatakowało średniowieczną armię - ich jazda konna nie miałaby szans z naszymi czołgami, czy samolotami, a ich strzały nie mogłyby się równać nowoczesnym kulom. Ich zbroje i miecze byłyby bezużyteczne i nawet przy najoptymistyczniejszym wariancie nie potrafię sobie wyobrazić jak mogliby nas pokonać.
wtorek, 15 marca 2011
Pracowity marzec
UWAGA:
Osoba odczytująca moje przemyślenia przez pryzmat swojej wiary, może odnieść błędne wrażenie, że ja mam coś bogu za złe. Pisząc, że bóg powinien zachowywać się inaczej w pewnych sytuacjach nie chce wpłynąc na jego decyzje, bo jestem ateistą i wiem, że takie istoty nie istnieją. Moim celem jest jedynie ukazanie jak pokrętną logiką kierują się ludzie wierzący próbując tłumaczyć zachowanie (a w zasadzie brak reakcji) swojego pana. Gdy uważam, że jakieś prawo jest złe to nie obwiniam ustawy, lecz ludzi którzy ją stworzyli i mimo wad nie chcą niczego zmienić. Jestem ateistą, który sprzeciwia się wpływowi religii na swoje życie i będzie walczył dopóki - dopóty wyznanie nie stanie się prywatną sprawą każdego człowieka. Jak śpiewał John Lennon "możesz powiedzieć, że jestem marzycielem, ale nie jestem jedynym".
Co bym zrobił gdyby okazało się, że jest bóg? Zapytał go, czy przyjemnie jest przyglądać się ludobójstwom. Dobrzy ludzie na Ziemi robią wszystko, aby wyeliminować cierpienie, więc gdyby wszechmogący istniał to musiałby mieć inna definicje dobra.
Nie zostałem ateistą bo zawiodłem się na bogu. Wyszedłem ze świata mitów, bo nauka dostarczyła odpowiedzi na pytania, których religia nie potrafiła logicznie rozwikłać.
Zaobserwowałem, że ludzie wierzący mimo wszystko więcej oczekują od drugiego człowieka, niż od boga. Gdy ten nie zrobi nic (od czasów Starego Testamentu, gdy zabijał wszystko co stanęło mu na drodze już troszkę upłynęło), nie odnajdzie zaginionego pieska, nie uleczy chorego kotka, czy nie uchroni przed śmiercią niewinne dziecko zawsze go jakoś wytłumaczą. Natomiast gdy policja nie złapie złodzieja, polityk nie zareaguje na dyskryminację, czy początkujący kierowca zajedzie drogę, to mimo iż wierzą że ludzie nie mogą się równać z wszechmogąco-wszechwiedząco-nieskończeniedobro-idealniesprawiedliwym bóstwem, to i tak często gotowi są ich zmieszać z błotem. Ja więcej wymagałbym od tego, kto więcej może, ale to tylko moja pokrętna logika.
Jedną z przyczyn niepłodności jest problem z implantacją zarodka w ścianie macicy i utrzymaniu ciąży. Oznacza to, że zarodek, który w bardziej sprzyjających warunkach zapoczątkowałby rozwój dziecka, tutaj ginie. Skoro kościół jest przeciw in-vitro oraz aborcji z powodu uśmiercania zarodków, to współżycie pary z taką dolegliwością powinien również uznać za grzech. Bo jaka jest różnica pomiędzy śmiercią spowodowaną pewnym upośledzeniem, a innym jej rodzajem. Czy rodzina opłakuje inaczej osobę, która umarła z powodu choroby a zginęła w wypadku? Wiemy jednak, że kościół lubi podwójne standardy: seks - czasem grzech, czasem nie, tak samo jak śmierć zarodka. Tylko religie mogą wymyślać takie absurdy. Duszpasterze powinni ostrzec taką parę, że ich stosunek prowadzi do "mordowania" (jak to lubią nazywać) zarodków i albo powinni się zabezpieczać (lol), albo nie kochać się wcale (hehe). A na poważnie, to całe szczeście, że większość ludzi wykształciła swoje własne poczucie dobra i nie musi kierować się zasadami sprzed tysięcy lat.
Jedną z przyczyn niepłodności jest problem z implantacją zarodka w ścianie macicy i utrzymaniu ciąży. Oznacza to, że zarodek, który w bardziej sprzyjających warunkach zapoczątkowałby rozwój dziecka, tutaj ginie. Skoro kościół jest przeciw in-vitro oraz aborcji z powodu uśmiercania zarodków, to współżycie pary z taką dolegliwością powinien również uznać za grzech. Bo jaka jest różnica pomiędzy śmiercią spowodowaną pewnym upośledzeniem, a innym jej rodzajem. Czy rodzina opłakuje inaczej osobę, która umarła z powodu choroby a zginęła w wypadku? Wiemy jednak, że kościół lubi podwójne standardy: seks - czasem grzech, czasem nie, tak samo jak śmierć zarodka. Tylko religie mogą wymyślać takie absurdy. Duszpasterze powinni ostrzec taką parę, że ich stosunek prowadzi do "mordowania" (jak to lubią nazywać) zarodków i albo powinni się zabezpieczać (lol), albo nie kochać się wcale (hehe). A na poważnie, to całe szczeście, że większość ludzi wykształciła swoje własne poczucie dobra i nie musi kierować się zasadami sprzed tysięcy lat.
środa, 23 lutego 2011
Leniwy luty
Kilka dni temu na Nationa Geographic słyszałem, że 97% wszystkich gatunków istniejących na Ziemi do tej pory wyginęło (ostatnie wielkie wymieranie miało miejsce 65 mln lat temu - tak, bye, bye dinozaury). Zastanawia mnie jedna sprawa: skoro według wierzących to bóg kieruje ewolucją to jaki mial cel w tworzeniu gatunków które wyginą? Jesli jednak próbował je ratować(np. przy pomocy arki Noego) to pozostałe 3% to chyba slabiutki efekt.
Czytałem, że metoda in vitro może uratować zagrożone gatunki dzikich kotów. Nie orientuję się jakie zdanie ma kosciół o in vitro u drapieżników, ale skoro bóg nie dał rady to jak szary człowieczek może coś uratować? Nie wiem również czy zabijanie zarodków ludzi (ktorzy notabene należą do królestwa zwierząt) można postawić na równi z innymi ssakami.
Kontynuując wątek śmierci przychodzi mi do głowy Sodoma i Gomora, gdzie bóg zniszczył "deszczem siarki i ognia z nieba całą okolicę wraz ze WSZYSTKIMI mieszkańcami i roślinnością". Pomijając już fakt, że wszechmogący może najwyrażniej łamać swoje własne zasady - nie zabijaj, to mieszkały tam zapewne i dzieci, i kobiety, z których jakaś część mogła być w ciąży (nawet zaawansowanej!). Dlaczego wtedy bóg nie miał problemu z aborcją, bądź śmiercią niewinnych niemowląt, a teraz kościół tak bardzo to krytykuje? Nie, nie jestem zwolennikiem aborcji, ale jestem ZA prawem do niej.
Wracając do arki Noego, to zastanawia mnie, czy ktoś oszacował jakiej wielkości musiała ona być skoro liczba gatunków zwierząt na Ziemi, w zależności od źródła, waha się od jednego do nawet kilkudziesięciu milionów. Nie jest również możliwe, aby podtrzymać gatunek za pomocą tylko dwóch osobników, no ale ok - cud, tylko po co wtedy w ogóle zawracać głowę Noemu? W każdy bądź razie odwołując się do artykułu Gazety Wyborczej "My, potomkowie jednego neandertalczyka" (Anna Piotrowska, 31/01/2011) 50-80k lat temu jeden osobnik Neandertalczyka po krzyżówce z Homo Sapiens przekazał nam haplotyp (B006), który obecny jest do dzis u 9% populacji na Świecie. Nie występuje on u mieszkańców Afryki, co oznacza, że zdarzenie nastąpiło po opuszczeniu tego kontynentu przez część ludzi. Najstarsza cywilizacja, którą znamy - Sumerowie - żyłą 6 tysięcy lat temu, zakładam więc że historia Noego musiała wydarzyć się później. Czy właściwie dedukuję, że skoro według "świętych pism" wszyscy jesteśmy potomkami Noego, to albo powinniśmy wszyscy nosić prezent od Neandertalczyka, albo nie powinien on przetrwać wcale?
poniedziałek, 3 stycznia 2011
Wystrzałowy styczeń
Seks przedmałżeński jest grzechem, nawet między kochającymi się partnerami w długotrwałym związku. Seks małżonkow, którzy nie darzą sie już miłością (np. pozostają ze sobą ze względu na dzieci) grzechem nie jest. Kosciół nie da rozwodu małżeństwu, które się już nie kocha. Jednak takie rozwiązanie jest możliwe dla osoby, ktorej małżonek jest bezpłodny, a czasem wystarczy nawet drobniejsza błachostka jak "niedojrzałość partnera". Homoseksualiści bez względu na miłość, zaangazowanie, czy trwałość związku, przy spełnieniu wszystkich warunków wymaganych od par heteroseksualnych i tak ślubu nie otrzymają. Ba, ich współżycie będzie grzechem. Hierarchia uczuć jaką kościół narzuca wiernym plasuje miłość na dalekim, nieistotnym miejscu. Mnie w pewien sposób ten fakt cieszy, bo pomaga włączyć myślenie, dostrzec absurdy i oderwać się od bezdusznej instytucji. Nazywanie sie Homo Sapiens obliguje do używania własnego rozumu, analizy, zadawania pytań, szukania odpowiedzi i wypracowywania własnych wartości.
Pomijając już wszystkie dowody na to, że Wszechświat i życie w nim zostało stworzone bez żadnej ingerencji istot nadprzyrodzonych, do mnie najbardziej przemawia argument, że sam byłbym lepszym bogiem niż ten chrześcijański. Dysponując takimi mocami nie pozwoliłbym na smutek, a już na pewno nie dopuściłbym do żadnych tragedii. Zrobiłbym wszystko, aby moje ukochane stworzonka były szczęśliwe.
Bóg nie ma płci (bądź ma obie), jak zatem było z tą Marią? Dlaczego wybrał kobietę - czysty przypadek, czy preferuje piersi? Czy aby na pewno lepszym wyjściem było ukaranie jej przed/poza-małżeńską ciążą niż wysłanie już gotowego dziecka na wychowanie mężczyźnie?
Czy gdy kobieta ma orgazm w czasie badania ginekologicznego, to musi sie potem spowiadać ze stosunku przedślubnego/pozamałżeńskiego? A gdy lekarz jest zarazem partnerem pacjentki, albo badanie odbywa się w domu przy blasku świec i romantycznej muzyce? Tylko religie potrafią stworzyć pojęcie "zakazanego owocu", w prawdziwym świecie coś albo jest dobre, albo złe i grzech nie zależy od czasu czy sytuacji (wyłączają oczywiście osoby nie w pełni świadome: dzieci, niepełnosprawni umysłowo).
Subskrybuj:
Posty (Atom)